HR-owiec w podróży

Urlop! Hura! W końcu! …! …! …! …!

No dobrze. Przetrwałem ostatni dzień w pracy – uffff. Asystent nieobecności ustawiony, maile z informacjami co, gdzie, kto, etc. rozesłane – można opuścić biuro w przeświadczeniu, że potencjalnie podczas (przecież tak długo wyczekiwanej) nieobecności żadna bomba nie wybuchnie a wszyscy będą żyli długo i szczęśliwie. Jak to długo i szczęśliwie? Przecież mnie tam nie będzie! Nie mają prawa sobie poradzić i powinni wysyłać do mnie dziesiątki maili z prośbą o radę, pomoc, spam, telefonować przynajmniej kilka razy dziennie i generalnie nie dawać o sobie zapomnieć!!!

Ile powierzchownej złości to we mnie wywoła to tylko ja będę wiedział ale gdzieś głęboko będę czuł ogromną satysfakcję, że jednak jestem niezastąpiony i biedactwa żyć beze mnie nie mogą.

Czas na pytania (i z przekorą zacznę od tych zamkniętych, łamiąc wszystkie schematy, przecież mi wolno). Czy potrafimy wypoczywać?

Jasne, że potrafimy (też zadałem pytanie). Zgoda – potrafimy wypoczywać (w taki lub inny sposób) – ale jak sklasyfikować jakość tej nieodzownej części naszej kariery zawodowej.

No i na naszej pięknej piaszczystej plaży pojawiły się schody bo nie w samym procesie a w jego jakości tkwi przysłowiowy szkopuł.

Drogi czytelniku odpowiedz teraz szczerze na kilka prostych (a może i trudnych) pytań:

– jak często zabierałeś służbowy telefon / komputer na wakacje?

– jak często sprawdzałeś służbową pocztę podczas wypoczynku?

– jak bardzo potrafiłeś cieszyć się widokami, obecnością bliskich i chwilą, którą dla nich wyrwałeś z swojego napiętego grafiku?

– jak wiele szczegółów z ostatniej wycieczki pamiętasz?

– ile razy w ciągu dnia myślałeś o tym co się dzieje w Twoim biurze?

– ile razy przed snem pomyślałeś o ASAP-ach, deadline-ach, targetach i innych dziwnych wyrazach 😃?

Jeśli zastanawiasz się nad odpowiedziami to znaczy, że coś jest na rzeczy (jeśli cieszyłeś się wypoczynkiem i kontaktem z naturą, wielkim miastem, czasem spędzonym z rodziną, inną wybraną formą zapominając na moment o szeroko pojętej pracy to pozostaje mi tylko szczerze się ucieszyć i stwierdzić: kolego / koleżanko tak trzymaj 😊 ).

Czas na odrobinę teorii.

Idąc za wydawnictwem L. Golińskiej „Pracoholizm, uzależnienie czy pasja” (2008) możemy wskazać kilka typów pracoholizmu.  Począwszy od Entuzjastycznego pracoholika (zaabsorbowanym pracą, z wysokim poziomem przymusu jej wykonywania i zadowolenia z w/w) na pracoholiku uzależnionym (tu obok wysokiego współczynnika zaangażowania i przymusu pracy ale całkowitym braku zadowolenia z w/w) kończąc – klasyfikacja wg. Janet Spence i Ann Robbins (1992).

Inaczej do tematu podchodzi Bryan Robbinson, klasyfikując pracoholików w inny (ale równie ciekawy sposób). Konkludując – nie jest ważne jakim typem pracoholika jesteśmy, zawsze jest to forma choroby.

 

Skoro już liznęliśmy teorii to wróćmy do głównego tematu, którym są … wakacje 😊

Kupiliśmy tani lot i podekscytowani wsiadamy do samolotu (i tu dopada nas zazwyczaj brak zasięgu, wifi, etc.) czekając na lot. Wielu z nas przeżywa lot mniej lub bardziej (szczególnie jeśli dzień przed obejrzało się film katastroficzny z samolotem w roli głównej) ale z pomocą idą sen, trunki wyskokowe, gry, filmy (tym razem innego gatunku) i nagle okazuje się, że ostatnią rzeczą w naszej głowie jest praca. To teraz już mamy z przysłowiowej górki bo skoro daliśmy radę przez kilka godzin to wiemy, że potrafimy i damy radę nawet kilka dni (przecież asystent nieobecności włączony, zadania rozdzielone, telefon przekierowany). No i znów wracamy do punktu wyjścia …ale jak to? Tak bez telefonu? Maila?

Poświęćmy chwilę by, zgodnie z koncepcją zarządzania czasem Work-life balance znaleźć dla siebie stan, w którym wszystkie nasze działania będą zgodne z naszymi podstawowymi wartościami i by służyły naszym wizjom i celom. Kiedy jak nie teraz? Mamy przecież tyle czasu z racji urlopu 😊

Co jeśli nasze przemyślenia spowodują, że nagle odnajdziemy w sobie nowe, nieodkryte wcześniej pokłady kompetencji i zbudujemy w sobie potrzebę zmiany? Tu swoją pomocą służy doradca personalny, coach,  ktoś kto na nasz pomysł spojrzy z zdrowym dystansem i pomoże w oswojeniu się z procesem jaki mniej lub bardziej świadomie uruchomiliśmy. Skoro go uruchomiliśmy to znaczy, że było warto 😊

 

Wszystkim wybierającym się na majówkę lub inny urlop życzę (z całym HR Navigatorowym zespołem) wypoczynku i znalezienia czasu dla siebie. Każdy z nas tego potrzebuje.

 

Autor: Grzegorz Zgorzelski

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Praca24 Opublikowane przez:

Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *