Jeśli nic nie zmienisz, to nic się nie zmieni

Z cyklu: Z życia rekrutera
Motto zawisło ostatnio na moich tablicach w social mediach wszelakich a następnie (ku mojemu zaskoczeniu i nie ukrywanej radości) na ścianie magnetycznej HR Navigatorowego biura 🙂
Dlaczego od razu radości? Ano dlatego, że jeśli coś co robimy, udostępniamy, pokazujemy lub przypominamy inspiruje kogoś do działania (nawet jeśli to działanie ograniczy się do kliknięcia drukuj i znalezienia magnesu) to tylko dowód, że jesteśmy potrzebni tak samo jak poranna, aromatyczna, świeżo-zmielona kawa z ekspresu ciśnieniowego lub kafeterki (lub jak się to małe ustrojstwo, które stawiamy na gaz lub płytę grzewczą nazywa) lub cokolwiek innego co jest nam rano potrzebne do stawienia czoła wyzwaniom kolejnego dnia (niezależnie od pogody, nastroju, korkom w mieście, wszechobecnemu smogowi). Skoro podniosłem już sobie samoocenę to jedziemy dalej (niczym poznański szybki tramwaj – a wiecie, że to ponoć najszybszy tramwaj w Polsce gdyż osiąga zawrotną prędkość 70km/h).
Zgodnie ze sztuką rozmowy handlowej (nie, nie … nic nie będę sprzedawał) negocjacje i analizę potrzeb zaczynamy od pytań otwartych więc zróbmy na odwrót i zacznijmy od zamkniętych (a kto nam zabroni)… więc do dzieła.
Czy zmiana musi być spektakularna?
W sytuacji gdy rozmawiamy o gatunkach motyli lub bajkach Disneya (co mi przypomina by napisać pewnego pięknego dnia co myślę – a myślę dużo – na temat strategii Walta Disney’a) to oczywiście tak. Tyle, że (ot ewolucja nam figla sprawiła) ludzie różnią sią od motyli i sama transformacja może być mikroskopijnym ruchem w skali mikro lub i makro bo tylko to jak owy proces wpływa na nas ma znaczenie.
Panuje powszechnie pogląd, że ludzie podejmują dobre lub złe decyzje (a jak wiemy każda decyzja generuje nowy/inny punkt startowy dla kolejnych działań jak i perspektywę otoczenia) i choć wydaje się to być prawdą objawioną pozwolę sobie na szaleństwo nie zgodzenia się z tym twierdzeniem.
Dlaczego tak? Ano dlatego, że wyjdę od założenia pt.: „każdy człowiek podejmuje najlepszą decyzję jaką może podjąć w danym momencie”. Stwierdzenie może i kontrowersyjne ale zanim zaczniecie rzucać kamieniami zastanówcie się nad swoimi decyzjami (mniejszymi i większymi) i procesie dochodzenia do nich. Każdy z Was na pewno spotkał się z negacją swoich postanowień, wyborów, działań mimo, że wierzył w ich słuszność. Ile razy tak miałeś? Wiele? 🙂
Ok, zagłębimy się w to innym razem (a konkretnie w to, że każdy z nas ma inną percepcję na daną sytuację i na życie patrzy przez pryzmat swoich doświadczeń, nauki, wiedzy, mentalności, wychowania czego efektem jest oczywisty brak obiektywizmu – bo nie wejdziemy w skórę naszego rozmówcy, ale to może i lepiej bo zapewne nosi inny rozmiar) jako, że tematem jest zmiana.
Wracając do poniedziałkowego poranka (wiecie, że w Krakowie mamy ulicę zatytułowaną „poniedziałkowy dół” – niezłe combo) i decyzji o wcześniejszym wstaniu by np. w końcu uniknąć korków lub mieć czas na zjedzenie śniadania. Uwaga!!! Jeśli to uczyniliśmy to właśnie zmieniliśmy coś w naszym życiu 🙂 – proste jak drut bombka (wpisałem w google „proste jak…” i wyświetlił się drut bombka czymkolwiek jest). Takie oto małe rzeczy i małe decyzje zmieniają nasze życie i stanowią podwalinę do decyzji poważniejszych… np. zmiany pracy.
Zmiana / podjęcie pracy (oczywistym było, że będzie o pracy skoro życie rekrutera 😛 ) to często przysłowiowe wywrócenie naszej strefy komfortu do góry nogami albo nawet i kilka takich obrotów.
Jednym z głównych obszarów naszej działalności jest delegowanie pracowników do pracy za granicą (głownie do Niemiec choć i Francja i Luksemburg się przewija) za co odpowiedzialne są urocze, komunikatywne, kompetentne i po raz kolejny urocze dziewczyny z działu rekrutacji (kto z nimi rozmawiał telefonicznie lub osobiście ten wie). Oczywiście nie spojrzę na temat oczami osoby delegowanej tylko swoimi i tak sobie myślę, że gdybym miał pojechać gdzieś pierwszy raz (szczególnie do pracy za granicą w sytuacji gdy z racji logistyki cały proces przeprowadzany jest mailowo i telefonicznie) to zastanawiał bym się około 48 237,5 raza przed podjęciem takiej decyzji.
A co jeśli oszukują?
A co jak pojadę i nic nie będzie?
A co jeśli sobie nie poradzę?
A co jeśli się zgubię?
Co będzie z moją rodziną? Mieszkaniem?
Dużo pytań, wątpliwości i emocji. Emocje może nie są najlepszym doradcą (tak mawiają i więc statystycznie coś w tym być musi) więc przejdźmy do początku.
Z jakiegoś powodu wysłaliśmy przecież aplikację.
Skoro mnie zatrudniono to znaczy, że ktoś we mnie wierzy.
Ale właściwie dlaczego mam sobie nie poradzić.
Na co wydam pierwszą wypłatę – kurcze, po coś przecież pracujemy 🙂
Do czego zmierzam? Do tego, by usiąść wygodnie, wziąć kartkę i długopis, spisać nasze wątpliwości i możliwe scenariusze i się do nich odnieść …ale tak zwyczajnie, bez emocji, tak gdybyśmy chcieli komuś doradzić i być jego głosem rozsądku. Zaszkodzić nie zaszkodzi a pomóc może. A nuż okaże się, że wyjazd jest tym czego chcemy i potrzebujemy albo i nie. Jeśli tak to świetnie. Jeśli nie to też świetnie bo właśnie określiliśmy, że w danym momencie decyzja o wyjeździe lub zostaniu jest najlepszą decyzją jaką mogliśmy podjąć. Ot coś zmieniliśmy i coś się zmieniło.
Autor: Grzegorz Zgorzelski
Praca24 Opublikowane przez:

Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *